Chciałbym przedstawić swój projekt sprzed kilku lat. Jest to trochę na przekór ogólnym trendom, gdyż to ładowarka, której nie powinno się budować ze względów ekonomicznych.
Geneza projektu jest dość zamotana… dostałem kiedyś od byłego kolegi garść różnych układów scalonych, na zasadzie “mi się nie przyda, weź i coś z tego zrób”. Były to głównie sample, więc nikogo z nas po kieszeni nie zabolało.
Były w tym pakiecie ciekawe układy LM2825. Jest to przetwornica Step-Down, przy czym nie w formie sterownika, tylko cała, kompletna, wraz ze wszystkimi elementami typu indukcyjność, klucz itd. zamkniętymi w jednej obudowie.
Nota katalogowa przedstawia się banalnie:
Skoro układ generuje z siebie 5V przy maksymalnym prądzie 1A, to dość szybko wpadłem na pomysł, gdzie to wykorzystać – ładowarka USB.
Jako, że auto moje nie jest zbyt nowe. nie ma w nim gniazdka USB, postanowiłem więc podnieść Mazdę 5 do klasy premium
Wymontowałem pustą zaślepkę, zaprojektowałem pod wymiar płytkę i złożyłem całość do kupy w jeden weekend.
Schemat jest dość banalny, gdyż układ LM2825 nie wymaga praktycznie żadnych elementów zewnętrznych. Kulturalnie dodałem więc kondensator elektrolityczny na wejściu i dzielnik rezystorowy na wyjściu, żeby oszukać smartfona…
Schemat nie zawiera wartości rezystancji; przyznam, że nie pamiętam, jakie tam wlutowałem – bodajże dla smartfonów LG są to 22k i 10k w każdej gałęzi.
Generalnie ładowarka sprawuje się wyśmienicie – jadąc gdzieś w trasę podłączam telefon, który służy za nawigację. Pomimo zwiększonej konsumpcji energii przez apkę z GPS, telefon doładowuje się podczas jazdy. Używam tego urządzonka ponad rok i niejednokrotnie uratowało mi życie – bo przecież w XXI wieku bez smartfona nie ma życia.
Na koniec wyjaśnienie dlaczego nie warto budować tej ładowarki… Otóż układ LM2825 kosztuje w Farnell 133 zł netto, w TME jeszcze więcej… Gdybym nie dostał tego za darmochę, to w życiu bym nie kupił…